30 grudnia 2010

Chwila na Kota : )

A oto KOT.
Zara skończyła już 4 miesiące. Pięknieje nam panna!






A tu w tymże samym zlewie 2 m-ce wcześniej  : )

26 grudnia 2010

Święta i po świętach

Zupełnie zapomniałam o blogu. Pora krótkich dni kompletnie mi nie sprzyja - permanentne zmęczenie materiału zimnem, podróżami, zepsutym samochodem, pracą zawodową... I brak natchnienia.
Święta - spokojne i rodzinne. U nas w domu więc trochę się człowiek nabiegał przy tym, ale warto było.
Po tygodniowej "przymusowej" przerwie ciężko dziś było się zebrać, generalnie coraz trudniej przełykam to co robię na codzień. I oczywiście jak zwykle - boję się to zmienić.

Zrobiłam kilka prac w ostatnim czasie których fotki zamieszczam niżej.
Wczoraj zabrałam się za zestaw: taca + pierścienie na serwetki i niestety dzić zmyję to wszystko dokładnie, bo serwetki które na to przeznaczyłam zupełnie się nie sprawdzają.

A tymczasem przedmiot pierwszy, ktory nazwałam "Tea Time" - chustecznik i świecznik w zestawie


I kolejny chustecznik na zamówienie - Maki tryptyk:


A tu - w odwdzięce za Kota.
Choć nie umiem wprost określić jak wiele jest Zara dla mnie warta.






10 listopada 2010

Na oficjalnej stronie Galerii

....i wylądowałam na oficjalnej stronie Galerii Mutka w dziale "Artyści".

http://www.galeriamutka.pl/

Tam zdjęcia prac, które i u mnie można obejrzeć. Tu natomiast będzie ich przybywało!

Co tam się wydarzyło ostatnio...

Mało ostatnio robię. Dorwała mnie senność jesienna. Ale mam postanowienie by to zmienić, bo szykuje mi się kilka robótek przed świętami i powinnam wziąć się do galopu.
Ostatnio wyprodukowałam świecznik "3D". Dlaczego 3D? Nie dlatego, że są to 3 łezki tworzące koło po zestawieniu ze sobą, ale dlatego, że zdobienie naniosłam w taki sposób, że niezależnie od tego, czy świecznik jest złożony w koło czy rozstawiony - wzór jest widoczny i tworzy kompozycję : )


1 listopada 2010

2 tygodnie!

Ależ się zaniedbałam w blogowaniu.
Przejęta Kotem jestem. Kot nazywa się Zara i p.Weterynarz potwierdziła jej płeć - dziewuszka : )
Jest u nas 2 tygodnie i Mąż zauważył ostatnio, że jeszcze 15 lat będziemy się z nią "męczyć".
Oznacza to jedno - kot zostaje, poza lekkim swędzeniem czasami w nosie  brak reakcji uczuleniowej.
Nie wiem kim był ojciec Zary, ale na pewno miał długi włos (skoro kotka też ma długie kudełki).
Nieważne też czy jest 100% SIBem czy nie, ważne, że mąż z nią wytrzymuje, a ja z nimi :D
Marzenia są od tego by je spełniać!




A decu?
Prace ofotuję i wrzucę, żeby nie było, że nic nie robię : )

18 października 2010

Witaj w domu!

No i jest z nami mała rozrabiaka  : )))))
Jest ciekawska, zagląda w każdy kąt, gania z dzieciakami i pcha się do Młodej pokoju, bo tam kolorowo i interesująco. Miewa też chwile słabości, gdzie popiskuje cieniutkim głosikiem.
Jest kuweta, miseczka z jedzeniem i piciem, zabawki, dwa wielkie serca, które ją kochają i trzecie w delegacji, które będzie działało tak samo. Brakuje tylko drapaka : )
Nic więcej nie będę pisać. Nie mogę się nacieszyć, a córki to już w ogóle nie mogę opanować.
Dziś śpię w salonie by kotek nie był pierwszą noc całkowicie samotny.
Chciałabym by to była na 100% kotka. Nazywam ją Zara : )  Chyba, że mąż coś innego wymyśli... : ))))

15 października 2010

Zmiany, zmiany...

Otóż zachorowałam. Angina i koniec kropka. L4 na kilka dni.
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - wyprodukowałam 3 nowe przedmioty, których zdjęcia załączę jak zostaną polakierowane. Teraz już odpoczywam, ale dwa pierwsze dni były makabryczne.

Za to dziś..... TADAAAM! ... dziś z wizytą był u nas Ten kotek. I co więcej (nie mogę w to cały czas uwierzyć) - po weekendzie do nas przychodzi na testy. Od poniedziałku - akurat zaopiekuję się nim gdy będę zdrowieć.
Oto On! w pełnej krasie:




11 października 2010

Wyzwolenie z odrętwienia

Jakoś się pozbierałam po tym Carmelu choć przykro mi było niewymownie.
Przeszłam od słów do czynów i zaprosiłam się z mężem do domu Kota. trudno tam badać wpływ alergenów SIBa na niego, bo w Kotowie rasy się mieszają. Chciałam jednak by poznał Kota czarnego (płci nadal nie znamy :)  Było trochę kichania i swędzenia, ale Kota - mąż polubił i generalnie widzę, że jest bardzo optymistycznie do Kota nastawiony. Do tego stopnia, że pojechaliśmy odwiedzić również profesjonalną hodowlę. Niestety tam też Norwegi biegały. Ale co się naprzytulał Poldi'ego - to jego. Poldi jest cudnym kotem SIB z Niemiec - przyznam szczerze - zakochałam się w nim.
Poldie prezentuje się tu:
http://odivanki.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=96&Itemid=96

Hodowla: "od Ivanki*PL"

5 października 2010

Carmelek nie żyje

Dziś jest mi bardzo smutno.
Carmelek w nocy spadł prawdopodobnie ze wspinaczki, którą zaczął uprawiać i niestety - nie obudził się już.
Miał lekko zakrwawiony pyszczek.
Wczoraj jeszcze dostałam od Kociej Mamy jego ostatnie zdjęcie - śpiącego z Czarnuszkiem. Oto ono:



Nie chce mi się gadac ani nic robić

1 października 2010

Nowy obraz ściany...


Poniżej zamieszczam kilka prac z przeznaczeniem na ścianę, dla tych, którzy lubią i akceptują na niej akcenty niestandardowe:

Kamienica na lustrze:


Elementy ryciny i decoupage malarski

Ikona:

Rycina na drewnie w złoceniu



Kamienica nad jeziorem:

Papier ryżowy na drewnie

Zegar "Godzina Zero"

Typowy decoupage metodą serwetkową

29 września 2010

GALERIA RZECZY MniejUŻYTECZNYCH

Ponieważ w wolnych domowych chwilach cały czas coś dłubię, postanowiłam założyć post o przedmiotach, którym trudno znaleźć rozsądne praktyczne zastosowanie. Mogą jednak cieszyć oko lub bawić, lub po prostu np. stać sobie na półce pośród innych temu podobnych przedmiotów.
Będę je wrzucała tu od czasu do czasu : )

Gusli.
Tak przynajmniej twierdzi Mąż i jestem czaem skłonna zgodzić się z Nim, gdyż absolutnie nigdzie nie znalazłam innego bardziej do gusli podobnego instrumentu,w którym nie instniałby ani gryf ani mostek, a struny (5 sztuk) miał rozciągnięte równolegle nad otworem w pudle rezonansowym. Rozmiarowo niewielkie, ok. 30x20cm. Kupiłam je w niedalekim sklepie ze starociami i było całkowicie czysto drewniane - bez sladów lakieru czy innego mazidła. Mówię na to gusli, choć z definicji gusli powinno mieć minimum strun 7 i ciut inny kształt  : )
Zamieszkuje w pokoju na poddaszu i wygląda teraz tak:



Doniczka lawendowa:


Deska nie do krojenia o której pisałam w Historii Nauczania:



A to Mix kordonkowy zdecydowanie nieużyteczny:




Uwaga! Kot!


O co chodzi z tą alergią?
Należy pamiętać, że sierść sama w sobie nie alergizuje. Alergizują pewne typy białka wytwarzane przez gruczoły łojowe, łzowe, przyodbytowe oraz przez ślinianki. Kot myjąc się rozprowadza te wydzieliny po sierści, a one przylegają do niej i następnie podczas gubienia sierści lub nawet podczas kichania kota – zostają rozrzucone po całym mieszkaniu. Alergeny kota są mikroskopijne, dlatego z taką trudnością przychodzi usuwanie ich z otoczenia.
Na pewno mniej białka wydzielają koty po sterylizacji i kastracji, mniej samiczki niż samce, a najwięcej dorosłe niewykastrowane samce, które dodatkowo, jakby mało było wszędzie ich sierści - znaczą teren. Miałam kiedyś dojrzałego kocura – dość ta skłonność uciążliwa i nieprzyjemna w aromacie.

A o co chodzi z tym SIB-em?
Dowiedziono, że za ok. 90% reakcji alergicznych odpowiada białko Fel-D1.
Dowiedziono również laboratoryjnie, że Koty Syberyjskie wytwarzają tego białka zdecydowanie mniej, a niektóre osobniki praktycznie nie wytwarzają go wcale.
Badania laboratoryjne jakie zostały przeprowadzone również przez prywatną osobę polegały na badaniu stopnia alergizowania materiału genetycznego w postaci dostarczonej sierści. Wyczesano dwa koty mieszkające ze sobą - „mieszańca dachowca” oraz SIBa. Materiał w osobnych torebkach przekazano do badań (za granicą niestety).
Testy dowiodły iż sierść dachowca w 4 –stopniowej skali uczulała na poziomie 4 (czyli max), a kota syberyjskiego na poziomie ¼ (jedna czwarta), z czego ten poziom przypisano ich wspólnemu bytowaniu w jednym domu i bezpośredniemu kontaktowi – zabawy, lizanie itp.
Oczywiście Fel-D1 nie jest jedynym alergenem jaki niesie ze sobą Kot, jest jednak tym głównym. Na Fel-D2 reaguje max. 20%, a na pozostałe – jeszcze mniejszy odsetek alergików. I reakcje te są mniej spektakularne.
Dlatego też SIB daje ogromną nadzieję osobom które pragną mieć Kota, ale nie chcą odczuwać objawów ani skutków swojej alergii.

„Test na Kota”
Polecane jest przeprowadzenie osobniczego testu, najlepiej na konkretnego wybranego kociaka. Wiele osób poleca udanie się do hodowli (tylko i wyłącznie SIB-ów) oraz bliskie spotkanie z wybranym kocięciem z efektywnym mizianiem i głaskaniem : ) Sesję można powtórzyć.
Jeśli jest taka możliwość – można zaopiekować się kotem na kilka dni we własnym domu – z zachowaniem środków ostrożności. Taki test ja właśnie zamierzam przeprowadzić. Istotne jest nastawienie emocjonalne domowników (szczególnie dzieci) by wiedzieli na jakich zasadach kot z nami zamieszka i że nie wiadomo czy zostanie na zawsze. Osobiście nie uznaję wkrętek w postaci opowiadania bajek (gdy test niestety nie wyjdzie na plus), że kotek zachorował i musi iść do szpitala, albo, że opiekujemy się nim tylko na chwilkę, bo akurat właściciel wyjechał.
Moja córka ma prawie 6 lat i wie, że tata ma alergię na zwierzęta, wie dlaczego moi rodzice nie przyjeżdżają do nas ze swoim psem i dlaczego jeździmy do dziadków na krótko, a w tym czasie i tak tatuś większość czasu spędza poza ich domem.
Dlatego też, gdy nadarzyła się okazja i przekazano mi, że małe kotki pochodzenia syberyjskiego (niepotwierdzona czystość rasy gdyż właścicielka kotki nie ma hodowli i trudno mi dowieść pochodzenia w 100%) miały pojawić się w naszym otoczeniu, przyszedł mi do głowy pomysł z kotkiem. I wtedy najpierw delikatnie „sprzedałam” go Mężowi, a gdy widziałam, że nie jest przeciwny – powiedziałam o tym córce. Ona doskonale wie, że jeśli weźmiemy kotka na kilka dni, to nie jest pewne, czy będzie mógł zostać u nas na zawsze. Powtarzam jej to przy każdej rozmowie, a mamy jeszcze około miesiąca na ich prowadzenie.
Na pewno będzie nam przykro, gdyby trzeba było się rozstać z kotkiem, wolę jednak być nastawiona na taką ewentualność i mile się rozczarować, niż odwrotnie.
Regularnie odwiedzam z córką koty w ich domu, gdzie poza mamą pochodzenia syberyjskiego żyją dwa inne leśne koty, dlatego też chętnie wpuszczam tam małą, bo to da mi obraz, czy przypadkiem ona nie reaguje w jakiś alergiczny sposób. Na razie cisza. Z psem sąsiadów którego regularnie głaszcze, po czym nie myjąc rąk wkłada sobie palec do buzi czy oka – też nie widziałam problemu. Wiem, ze to niehigieniczne może, ale bez przesady! : )
Zamierzam też pozbyć się na ten czas dywanów i zasłon, by zmniejszyć ilość chłonnych powierzchni. Na szczęście kanapę i fotele mam nakryte pledami, które łatwiej uprać niż gołą tapicerkę. Jeśli kot się przyjmie - firany wrócą na swoje miejsce, bo nie lubię gołych okien, a z dywanem pomyślę – lubię zmiany – byłby pretekst : ) Do sypialni planuję kota nie wpuszczać, bo tam wykładzina dywanowa więc alergiczna masakra - choć Mężowi jakoś nie przeszkadza ten domowy rodzaj roztoczy, mimo, że nie latam codziennie z odkurzaczem (co prawdopodobnie zmieni się przy kocie – Coś jednak za coś.)
Gdyby niestety Kotek nie mógł z nami zostać, to łatwiej mi będzie usunąć kilkudniowe ślady jego bytności z powierzchni gładkich.
Te ślady kota to jest takie cwane cuś, które przez kilka lat od usunięcia/śmierci osobnika cały czas gdzieś tam w domu siedzą (przy założeniu, ze kot też z nami dłużej niż kilka dni mieszkał). Dlatego też rady lekarzy: pozbyć się kota bo to on wywołał alergię – są, że tak powiem, psu na budę. Nieobecność zwierzęcia z punktu widzenia reakcji uczuleniowej dopiero po kilku latach będzie wyraźnie odczuwalne. Bardziej sensowna byłaby rada: zmienić mieszkanie na nowe i zostawić kota w starym. Tak daleko jednak lekarze w swoich poradach nie popłyną….  : )

A ja czekam i mam nadzieję…

27 września 2010

rrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr...................... (^.^)

Wróciłyśmy z córką z Kotowa (^.^) Maluchy rosną aż miło popatrzeć. Carmelek, który wydawał się słabszy, bo ma dyformizm żeberek (trzymamy kciuki by z tego wydoroślał) rozrabia jak pijany zając - biega za dziećmi, zaczepia, ciekawi się wszystkim. Diabeł mnie rozbawia niesamowicie już samym wyglądem diabelca. Jak dostanę od Kociej Mamy zdjęcia lepszej jakości to załączę.
A na razie....


Tak sobie śpimy....   : ) 
 Istne SZALEŃSTWO!

p.s. nie znamy jeszcze płci szkrabów, jeszcze ze 2 tygodnie : )

24 września 2010

Lapka wina?

Piątek wieczór. Koniec tygodnia pracy. Najlepsza pora na lapkę czerwonego wina.

Poniżej podkładki w stylu czerwonego wina gronowego...


Kordonkowe wariacje!

Była sobie mała dziewczynka, która miała piękne niebieskie oczy i zawsze delikatnie się uśmiechała. Pomyślałam, że taka ładna mogłaby zapozować mi do zdjęć. Miała jednak tylko jedną sukienkę, więc postanowiłam zrobić dla niej kilka kreacji i poprosić by zechciała je zaprezentować...



: )

A psik!

... czyli jak przechowywać chusteczki by katar był mniej uciążliwy...

Romantycznie...


Z nutką kofeiny...



Z kwiatem maku...


Z serii pudełkowej

Wyprodukowałam kilka pudełek z przeznaczeniem na herbatkę lub drobiazgi. Trafiły już w docelowe ręce i mam nadzieję, że dobrze służą.

Drewno i Lawenda




Słoneczniki




Maki w odcieniach fioletu...



23 września 2010

Dlaczego Siedem Życzeń?

Dlatego, że Życzeń Głównych mam z siedem... a ponadto dlatego, że takie właśnie zestawienie słów kojarzy mi się z Kotem (kto nie pamięta albo nie zna Rademenesa - niech żałuje!). O życzeniach moich stopniowo...
A Kot? Kot to moje na ten moment największe marzenie - mam życzenie stania się jego właścicielką i opiekunką. Mam jednak pewne utrudnienie - alergia Męża. Mąż jakkolwiek lubi zwierzęta to niestety w towarzystwie niewielu jest w stanie wytrzymać dłużej niż kwadrans. Bardzo żałowałam, że Kot też się do nich zalicza, bo te czworonogi kocham najbardziej. Psy szanuję, a koty uwielbiam za ich indywidualność.
Poznałam niedawno Pewną Osobę, która zaszczepiła we mnie genialną myśl: Kot Syberyjski. Na pewno nie jest hypoalergiczny, ale daje alergikom nadzieję na posiadanie miauczącego czworonoga. Dlaczego? O tym jest post "Uwaga! Kot!" : )
Poczytałam, doczytałam i zaczęłam szczepić Męża. Myślą i słowem. Póki co - skutecznie : )
W międzyczasie u Tej Osoby pojawiły się Kocięta i ich mamą jest kotka pochodzenia syberyjskiego. Kotka jest bardzo drobniutka i mówiąc szczerze po obejrzeniu miliona zdjęć kotów syberyjskich - nie powiedziałabym że jest to kot wywodzący się z tej rasy, choć jest słodka - niebieska z rudym przeplotem. Kociąt było pierwotnie 5, jednak 3 z nich odeszły w ciągu pierwszych trzech tygodni - weterynarz powiedział, że mają bardzo spłaszczone żeberka i trudności z oddychaniem :(
Na dzień dzisiejszy zostały dwa kocięta, mają obecnie 5 tygodni i wielką moc zauraczania : )
Oto one:

A ja duchowo i fizycznie zaczęłam przygotowywać dom na przyjęcie przynajmniej Czarnucha. Czarnucha gdyż mamy podejrzenie, że jest dziewczynką, a dziewczynki podobno uczulają mniej...
Męża pragnę wysłać na magiczne odczulanie, a Kota mam nadzieję pozostawić w domu. Jeśli jednak kot nie będzie mógł zostać, bo mąż będzie reagował - kotek wróci do domu rodzinnego.
Póki co cierpliwie czekam aż podrosną i jednocześnie próbuję ochłonąć od nadmiaru wrażeń : )
A o magii i alternatywach napiszę innym razem : )

Dlaczego Makara (M-Akara)?

Bo M jak Monika i Akara jak akara.
Akary z Maronii to moje ulubione pielęgnice. Są łagodne i sympatyczne i dlatego żyją zgodnie w akwarium z innymi gatunkami ryb. Akar mam pięć w swoim zbiorniku, gdzie mieszkają z parą pielęgnic miodowych. Był to mój świadomy wybór po smutnych doświadczeniach z przepięknym żółtaczkiem indyjskim, który po pozbyciu się innych członków swojego żółtaczkowego stada - padł z samotności. Obserwowanie walk ryb i terroru jaki żółtaczek wprowadził nie sprawiało mi szczególnej przyjemności. Ponieważ jednak pielęgnice to gatunek ryb akwariowych, który najbardziej mnie intryguje, zarówno z uwagi na swoje opiekuńcze usposobienie w stosunku to potomstwa jak i poprzez swój dostojny wygląd - postawiłam na osobniki z tej rodziny o łagodnym usposobieniu.
Jakby tego było mało - Akary są uśmiechnięte : ) Jeśli ktoś nie wie jak wygląda uśmiechnięta ryba proszę spojrzeć na zdjęcie poniżej:
A tak Akarka w całej okazałości:

A tak prezentuje się para moich Pielęgnic Miodowych:

22 września 2010

Dzień drugi - historia nauczania

Jak to było z tym decoupage?
Oglądałam, podziwiałam (prace innych w sieci), zbieralam inforamacje z czym to się je i przemyśliwałam, by nie okazało się że to taki słomiany zapał. I w końcu zamówiłam książkę. Książka uparcie nie chciała do mnie dotrzeć więc nie czekając na nią zakupiłam farby, serwetki, pojemniczki z innymi magicznymi substancjami oraz przedmioty do zdobienia. Ot tak - dla siebie.

Wtedy też pierwszą pracę zrobiłam na próbę i oddałam ją. Ku uciesze nowej właścicielki, bo butelka z makami wpasowała się w koloryt kuchni ozwierciedlając Jej ulubione kwiaty. Inna rzecz, że maki były prowokacją, właściwie wiedziałam, że butelkę Jej właśnie oddam. O zdjęciu oczywiście nie pomyślałam, więc nie pochwalę się tym pierwszym wyczynem. Pozostało mi wspomnienie pysznego wina.

Gdy chciałam przetestować cracka pod kątem "jak się tego używa" powstała deska nie do krojenia, która została u mnie ponieważ trudno dla niej znaleźć kuchenne zastosowanie ; ) :


Później dla innej koleżanki zrobiłam "na zamówienie" na jej własnej drewnianej skrzynce decu w stylu etno. Wyglądało to tak:
Oczywiście by zrobić zdjęcie, o którym nie pomyślałam od razu, musiałam Jej to później wyszarpać : ) Udało się i dlatego mogę je tu zamieścić.

Jedna skrzynka ciągnie za sobą druga i tak powstała ta - kolejne zamówienie w tym samym stylu:


Żałuję, że zdjęcie nie oddaje sposobu polakierowania skrzynki, bo na prawdę na żywo robiła lepsze wrażenie.
A potem to już poleciało....

Słowem wstępu...

Moje pasje, natchnienia, życie...


Praca rąk i wyobraźni?
Rękodzieło nigdy nie było mi obce. Kiedyś przetapiałam świece na ozdobne oraz tworzyłam biżuterię, aktualnie uprawiam szydełko małego formatu i decoupage na niewielkich powierzchniach (włącznie z biżuterią). Aranżacja wnętrz to kolejna pasja, której oddaję się z upodobaniem, realizując własne wizje we własnym domu, począwszy od poddasza. Są to moje sposoby na to by przedmioty i miejsca zwyczajne przeistoczyć w unikalne i niepowtarzalne, czasem zaskakujące, by posiadały duszę i swój własny klimat. Wszystko to sprawia, że odpoczywam i realizuję się jednocześnie, wkładam w pracę uczucia, przeżycia i nastroje.

Inspiracja?

Inspiracją dla mnie jest otoczenie, natura, postacie - ich osobowości i nastroje, oraz przedmioty same w sobie, gdy to niekiedy patrząc na nie - widzę oczyma wyobraźni juz je zmienione własną ingerencją.

Prywatnie?

Jestem żoną i mamą oraz opiekunką kilku pielęgnic zamieszkujacych domowe akwaria. Bardzo sobie cenię prozę latynoamerykańską, której oddaję się w codziennej podróży.


Marzenia?
Mam ich kilka. To takie moje Siedem Życzeń, do spełnienia których staram się konsekwentnie dążyć. Mam cichą nadzieję, że staniecie się moimi Wspólnikami w ich realizacji.
Serdecznie zapraszam do mojej - na razie wirtualnej -Pracowni.