27 października 2013

Kita w nowym domu

Myślę, że używanie wielu słów w tej sytuacji jest zbędne. W minionym tygodniu Kita znalazła nowy dom :)

Moja radość nie zna granic. No nie... znam granice... wolałabym by mieszkała ze mną! :D





25 września 2013

Kita


Kitę poznałam 3 tygodnie temu. Wyszła spomiędzy palet pod moją firmą. Nie chciała podejść do ręki, ale też nie uciekała - była wyraźnie przyjazna, ale nie do końca ufna. Słodka mała burasia - rzekłabym profesjonalnie - czarna cętkowana bez wątpienia kotka.
Cofnęło mnie natychmiast do magazynu gdzie trzymamy karmę dla psów i otworzyłam puszkę. Podałam Kicie galaretkę z kawałkami jakby mięsa. Nie wiem czy jadła, ale sądzę, że tak. Jeden z magazynierów objechał mnie za karmienie kota, bo "szefowa i tak przegoni i jeszcze mi się dostanie".
Następnego dnia jej nie widziałam. Miałam nadzieję, że przyszła tu przypadkowo z domostwa jakiegoś i że ma dom, choć dziwnie chuda w brzuchu była.
Ale kolejnego dnia wyszła do mnie znowu. Znowu dostała jeść, i tym razem podczas jedzenia bez oporów pozwalała się głaskać. Sprawiało jej to przyjemność i była spragniona kontaktu z człowiekiem. Przepadłam.
Nie mogłam w nocy spać. To znaczy - zasypiałam, ale jak się budziłam w środku nocy to od razu miałam przed oczami Kitę. I to, że muszę COŚ z nią zrobić. W piątek poszłam do pracy z karmą kocią w torebce.
Smakowała Kitce. Ochroniarz powiedział, że kotka pojawiła się ok. 3 tyg wcześniej tylko wychodziła dopiero jak się firma zamykała i nikt nie kręcił.
Wiedziałam, że marny jej los tu. Nie może pozostać w takim stanie - niewysterylizowana, bo zaraz będzie kotna. W efekcie będą kolejne bidy, które znowu ktoś karze wywieźć - tak jak podobno było z kotami 2 lata temu. A tu zima się zbliża. Rozpacz miałam w oczach, ale wiedziałam, że muszę odnowić kontakt z Koterią - oni zajmują się sterylizacją kotów miejskich i robią to bezpłatnie dla kotów warszawskich. Ja byłabym w stanie zapłacić za zabieg kotki, potem bym ją zaszczepiła i miałam nadzieję, że szefowa zgodzi się by Kita zamieszkała u nas. Ja bym jej domek postawiła i dbała o nią. Książeczkę by miała, chipa. Byłaby moja, ale służbowa. Taki był plan.

W piątek wracam do domu i dzwoni do mnie Koleżanka (mieszka nieoopodal). I mówi mi, że kotkę przygarnęła, przybłąkała się do niej na osiedle i ta też nie mogła przejść obojętnie ... A pomiędzy słowy mówi mi, że u niej na osiedlu (małe osiedle szeregowców) mieszka dziewczyna, która jest weterynarzem w... Koterii właśnie. Nie wiedziałam, czy to jest możliwe :) że taki zbieg okoliczności... ale nawiązałam z nią kontakt. W poniedziałek wieczorkiem do niej dzwoniłam i umówiłam się, że spróbuję kitkę odłapać do sterylki. I przywiozę P.Iwonie, a ona zabierze Kitkę do Koterii.
Rzeczywiście jestem osobą w typie: dzisiaj chcę - jutro mam. I tak było z Kitką. We wtorek rano już ją miałam w transporterze i trafiła do Koterii :)
Miała mieć od razu zabieg, ale niestety, mimo, że wyglądała zdrowo, nieco niepokojąco oddychała. Zabieg przełożono.
Wczoraj minęły 2 tygodnie jak Kita jest w Koterii. Miała robione badanie serca i rentgen, oraz testy na białaczkę kocią i kocią wersję AIDS, które to badania opłaciłam. Testy wypadły ujemnie co oznacza, że mała nie jest nosicielką, serce ma zdrowe... jednak rentgen wykazał PRZEPUKLINĘ PRZEPONOWĄ. Oznacza to, że kotka to co powinna mieć w jamie brzusznej - ma w klatce piersiowej. I stąd ten oddech trudniejszy (choć nie jest to takie bardzo widoczne) - ma po prostu ucisk narządów na płuca. Zaplanowano jej zabieg. Bez niego nie pożyła by długo. Pierwsza infekcja, albo nie daj Boże ciąża - i po kocie.
Operacja będzie dziś o 9.
I źle i dobrze. Kotka nie wróci raczej na ulicę - czyli pod firmę. Będą jej w Koterii szukać domu. Jest absolutnie kochana, miziasta, nadaje się do domu, uwielbia kontakt z człowiekiem. Byłam u niej w sobotę w odwiedzinach. Zawiozłam podusię i karmę. Siedziała mi na kolanach na tej podusi dobre pół godziny. Miziała się, kręciła, mruczała. Jest przekochana.
Gdyby nie alergia Tomka - spróbowałabym ją wziąć do domu i oswoić z nią moje dwie rezydentki.
Bardzo jest mi bliska. To taki był zbieg okoliczności, że ona wyszła mi pod nogi, że w tym samym czasie moja koleżanka przygarnęła inną bidę i postanowiła mi o tym powiedzieć, i że w trakcie rozmowy okazało się że p.Iwona z Koterii jest sąsiadką tejże koleżanki. A ja przecież rozpaczliwie zaczęłam szukać właściwej drogi kontaktu do nich. I że przede wszystkim zgodziła się pomóc, zabrać małą ze sobą, co organizacyjnie dużo ułatwiło. I że Kitka od razu pierwszego dnia prób - dała się złapać z rana - i pojechała od razu. Tak szybko się to wszystko potoczyło, a i tak jestem zakochana w tej Małej...

Miękkie serce - twarda d.pa

UPDATE :D

Operacja się udała. Miałam napisać o tym, ale wpadłam w jakiś korkociąg i zapomniałam.
Kotka jest wspaniała, kochana, grzeczna i nie kapryśna. Nawet się nie wylizuje więc nie musi być w kubraczku. Za ok 3-4 tygodnie jak wszystko będzie OK przejdzie sterylizację. I będziemy szukać jej domu!


Jesień


Urlop się skończył wraz z ostatnim moim wpisem. Pochłonął mnie wir pracy. Do tego moje oczy, które wieczorami nie chcą współpracować po tym 8-godzinnym wlepianiu się w ekran z cyferkami.. Kurczę... mam wrażenie, że jestem coraz bardziej niedowidząca.
Oczywiście nic też nie dziergam, nie zdobię i nie tworzę.

Wróciłam ze wsi i dusiłam się w mieszkaniu. Koty to samo. Mimo, że mam tu ogródek, do którego mogę wyjść, a w nim wolierkę, w której moje kocice bezpiecznie spędzają czas.Przyzwyczaiły się i teraz codziennie o ile jest pogoda wyprowadzam je zostawiam w wolierze po pracy na jakiś czas. Zara w ogóle nie ma ochoty stamtąd wracać...nawet jak się już ściemnia. Ale nie ma mowy - nie zostawię ich przecież tam.
Mam nadzieję, że w ten weekend pojedziemy na wieś wreszcie. Koty zostaną w domu. Boję się o nie i nie będę ich wypuszczać luzem - ostatnio jest tyle ogłoszeń o zaginionych kotach, że zrobiłam już szkic woliery, która stanie na wsi. Będzie woliera i tunel z siatki, by dziewczynki mogły się zapuścić głębiej - choć tylko wyznaczoną drogą.
Ciekawe jak tam moje krzaczki się mają.

W niedzielę przesadziłam lawendę z balkonu do ogródka i przycięłam wszystkie jej krzaczki (łącznie 5 sztuk). Na zimę je opatulę i na wiosnę będę czekała na efekty. Uświadomiłam sobie, że nie sfotografowałam w tym pędzie nawet swojego kącika kwiatowego na balkonie, który urządziłam po powrocie ze wsi.
Jeszcze trochę i różę będę zmuszona zabrać do domu z balkonu (wróciła ze wsi ze mną) - by jej zimno w donicy nie było. Ech jesień....
Postaram się jakoś dom na nią przygotować by dała się milej znieść.

Szykują się dłuższe wieczory. Te sprzyjają robótkom. Jakoś tak zawsze mnie nastrajają. Lato działa na mnie wyjątkowo rozkojarzająco ;)

15 sierpnia 2013





W karmniku miał stołować się ptaszek. Byłoby to na pewno atrakcyjne dla moich kocic, ale póki co karmnik czeka na dobry pomysł montażu. A kwiat... spodobały mi się jego delikatne fioletowe płatki. A za osłonkę doniczki służy kawałek płótna firanowego, co (może nie widać tego za dobrze na zdjęciu) wygląda bardzo wdzięcznie.



Ziemię mamy klasy szóstej. Śmiało rosną tu choinki, nieśmiało - dwa jałowce, gdzieniegdzie zaczyna kiełkować dąb (na nie muszę uważać by nie przyrosły zanadto). By wyhodować jakiekolwiek byliny (o wielkich magicznych i wymagających kwiatach nie marzę)  muszę dobrze podsypać ziemią. Założyłam więc dwa niewielkie klombiki na których testuję możliwości ziemi i wytrzymałość roślin. Lawenda...uwielbiam ją. za wygląd, zapach, klimat i za to, że nie daje za wygraną tylko kwitnie od pierwszego dnia!




I wrzosy. Kilka zakupiłam i przyjęły się błyskawicznie - jak niżej. A wczoraj namierzyłam na polanie wrzosowisko. Długo nie myślałam nad tym, wróciłam po szpadel i karton i wykopałam odrobinę. Nie wiem czy przyjmą się u mnie, ale spróbuję.



Róża rabatowa w donicy - bo tę zabiorę ze sobą na balkon, by potem przez zimę przechować. A na razie piękni mi się tutaj.




Lewa rabatka, a w tle ugór :)





A to ozdoba tarasowego stołu. Róża zakupiona tu: https://www.facebook.com/LAWENDULA



I zakupiony wraz z różą - dodatek do filiżanek shabby chic - z innej kolekcji, ale to mi się właśnie bardzo podoba - że zastawa nie jest cała taka sama.



I kwiatuszki wsparte na sosnowych gałązkach, umieszczone w ubranych w garniturki butelkach :)





Gościu z lawendą - pierwszy kwiat na moich sadzonkach, wyłamany niestety podczas transportu. Ale nie byłam w stanie go od razu wyrzucić... :




Rękoczyny - zawieszki











A tu moje umiłowanie do lawendy panoszy się w łazience:








Tu, gdzie aktualnie wiszą obrazki,  mam plan powiesić półkę. Jaką? O tym za chwilę... Na pewno taką na której będę mogła wyeksponować kilka pięknych, nietuzinkowych talerzyków i filiżanek  :)



A półkę... o taką:

STENSTORP Półka na talerze IKEA



14 sierpnia 2013

Wakacje na wsi


Z urlopu korzystam na wsi, w naszym domu. Jestem tu z córką i dorywczo z mężem : )
Wzięłam ze sobą trochę robótek, ale na razie udziałam raptem 2 kwiatki do pustych wazonikowych buteleczek. No i zaczęłam storczykowy zwis ozdobny. Na razie za mną 1 kwiat. Mozolnie mi idzie, bo storczyk posiada pięć płatków - każdy robiony osobno :) A ja mam tu milion rzeczy w które muszę włożyć ręce. No i dwa koty, które muszę w miarę możliwości kontrolować na terenie. Dziecko jest z tego wszystkiego najgrzeczniejsze i najmniej absorbujące.
Namiętnie delektuję się wsią. Kawa poranna na tarasie z widokiem na las z każdej strony, w pięknej zastawie w stylu shabby chic, róża na stole i kwiat w donicy na widoku. Żyję. Mogłabym tu żyć na co dzień  gdyby tylko koty trzymały się naszej posesji i nie wychodziły za płot...
Obsadziłam moją jałową ziemię klasy szóstej jedynie w najbliższej okolicy tarasu - spróbuję coś na niej wyhodować. Mam też plan wygospodarować sobie tu gdzieś kawałek miejsca pod obsadki lawendy. Takie mini-pole lawendowe na własny użytek :) Na razie mam posadzonych 6 sadzonek maleńkich w przytarasowych rabatkach, które w ciągu kilku dni zaczęły kwitnąć.

Słoneczko świeci, tylko troszkę się ochłodziło. Troszkę za bardzo, bo mamy wielki basen, ale temperatura powietrza 20 stopni to dla mnie za chłodno na kąpiele. Za chłodno nawet dla mojej zimnolubnej córki :)

Jedziemy na jakieś zakupy. Może jak wrócimy to coś uwiecznię na fotkach :)

22 czerwca 2013

Next, please...


Muszę to sobie chyba rozrysować bo inaczej nie ruszę :)
Wiem w czym.
Wiem co
Znam kolor
...a nie wiem jak...

Skrzynka po winie
Dining room więc obowiązkowo: stół, krzesła, ława z miękkimi podusiami i kredens
Biel i jej tony
... i jak to wszystko poustawiać?
Ostatnio próbowałam wyłuskać odrobinę czasu dla siebie i swojego tworzenia. Nie miałam go zbyt wiele, gdyż musiałam obmalować chyba z tysiąc przedmiotów do ozdabiania przez... uczestników imprezy integracyjnej, na której z koleżanką miałyśmy stanowisko pt. Decoupage.  Impreza się udała, dzieciaki (bo to one głównie malowały) były zadowolone, a ja mam kilka nadmiarowych świczników, które bez wątpienia mi się przydadzą w miejsce szklanych, które moje koty strąciły z kominka i wybiły. Co tu dużo mówić - dziś dwa rano zmajstrowałam :)

Ale a propos majstrowania - w tak zwanym międzyczasie powstało coś co mi po głowie chodziło od dłuższego czasu. I jak to ja mawiam - następne będą lepsze ;)







26 maja 2013

Szaleńczy czas: STOP


Okołokomunijny czas mnie wypompował. Taki maraton codzienny przez dwa tygodnie. Maraton zakończyłam wystawą kocią - cała sobota,a, więc w niedzielę mój organizm powidzieł DOŚĆ!. I padł. Złożyło mnie przeziębienie z katarem jak ta lala, więc i głowa nie funkcjonowała normalnie :)
Potem chyba rozpędem nie mogłam się zatrzymać i każdy dzień minionego tygodnia też miałam zajęty - wiecznie coś. Wczoraj jeszcze mały remoncik - odszczurzanie pewnego lokum... Cały dzień.
Ale w końcu postanowiłam przystopować. Piątek wolny i robi mi się 4 dni luzu. 4 dni które chciałabym spędzić na wsi. A zanim wyjadę planuję poszukać piękności, które będę mogła na wieś ze sobą zabrać.
Inspirację znajduję na profilu Chick & Antique :D

8 maja 2013

Dom na wsi

Kilka fotek domu na wsi, który urządzam stopniowo, małymi kroczkami... I który uwielbiam, bo tam odpoczywam weekendowo i urlopowo.

Kącik wypoczynkowy



Niestety scenerię psuje mój mąż - rozwieszając mi różnej maści kable. Choćby białe były - nijak się nie komponują. Tak patrząc na zdjęcia widzę, że podłoga wyszła DUŻO ciemniejsza niż jest w rzeczywistości. A celowo wybierałam jasny szaro-beżowy odcień, by było jaśniej i więcej :)








Kominek:



Kącik jadalny:





Kuchenka:











Mia z króliczkiem ;) 



i łazienka - w oczekiwaniu na lustro.


Jak już minie ten okres okołokomunijny to będę miała czas na szperanie i wynajdywanie tego co mieć chcę, lub muszę, lub pasuje, lub też nie powinnam chcieć, ale nie mogę się opanować... ;)

Tak było z zestawem do łazienki - złapany w zupełnie niespodziewanym miejscu, a był taki jaki wymarzyłam.



I tak było też z filiżankami i kubkami. Zobaczyłam z okna tramwaju sklep, wyskoczyłam z niego na najbliższym przystanku - i proszę - oto są :D



Stół jeszcze w poprzednim miejscu - w kuchni.
Teraz, jak przetargałam go do saloniku - ombyślam sposób zagospodarowania miejsca 
 I butelka też moja :)




Na wsi

Aktualnie mam jeszcze mniej czasu niż do tej pory. W sobotę - 12-go maja moja córka ma pierwszą Komunię. Trochę z doskoku, ciut łatwiej, ale ostatnie dni przed są zalatane. Próby niemal codziennie, jeszcze jakieś przygotowania w domu (choć przyjęcie w lokalu, ale siostry zjadą do mnie dzień wcześniej, więc chcę być obrobiona). Postanowiłam wziąć urlop w piątek i poniedziałek. Wyluzuję przed i odpocznę po. A tymczasem mieliśmy majówkę.
Weekend majowy nie dla wszystkich był długi. Ja pracowałam 2-go maja, ale rano w piątek zadecydowałam, że jednak jedziemy na wieś. Spakowałam zapasy z lodówki, rodzinę, koty i ... Mia. Ona tylko z całego mojego lalkowego stada tam jeszcze nie była. A jej lawendowa tuniczka idealnie wpasowała się w klimat domu - skandynawsko - sielsko - lawendowego :)





...nie na długo jednak, bo wieczorem kończyłam tuniczkę turkusową i botki do niej, a w moim wiejskim domu dodatki do białych mebli są właśnie turkusowe i fioletowe.







Jako, że było ciepło, poszłyśmy na taras na kawę. Mój ulubiony fotel wyraźnie spodobał się i Mia




A później...wypatrzyła domek, jaki zrobił mój mąż wraz z naszą córką, dla figurek, które Natala kolekcjonuje (Schleich). Spodobał się bardzo :)