25 września 2013

Jesień


Urlop się skończył wraz z ostatnim moim wpisem. Pochłonął mnie wir pracy. Do tego moje oczy, które wieczorami nie chcą współpracować po tym 8-godzinnym wlepianiu się w ekran z cyferkami.. Kurczę... mam wrażenie, że jestem coraz bardziej niedowidząca.
Oczywiście nic też nie dziergam, nie zdobię i nie tworzę.

Wróciłam ze wsi i dusiłam się w mieszkaniu. Koty to samo. Mimo, że mam tu ogródek, do którego mogę wyjść, a w nim wolierkę, w której moje kocice bezpiecznie spędzają czas.Przyzwyczaiły się i teraz codziennie o ile jest pogoda wyprowadzam je zostawiam w wolierze po pracy na jakiś czas. Zara w ogóle nie ma ochoty stamtąd wracać...nawet jak się już ściemnia. Ale nie ma mowy - nie zostawię ich przecież tam.
Mam nadzieję, że w ten weekend pojedziemy na wieś wreszcie. Koty zostaną w domu. Boję się o nie i nie będę ich wypuszczać luzem - ostatnio jest tyle ogłoszeń o zaginionych kotach, że zrobiłam już szkic woliery, która stanie na wsi. Będzie woliera i tunel z siatki, by dziewczynki mogły się zapuścić głębiej - choć tylko wyznaczoną drogą.
Ciekawe jak tam moje krzaczki się mają.

W niedzielę przesadziłam lawendę z balkonu do ogródka i przycięłam wszystkie jej krzaczki (łącznie 5 sztuk). Na zimę je opatulę i na wiosnę będę czekała na efekty. Uświadomiłam sobie, że nie sfotografowałam w tym pędzie nawet swojego kącika kwiatowego na balkonie, który urządziłam po powrocie ze wsi.
Jeszcze trochę i różę będę zmuszona zabrać do domu z balkonu (wróciła ze wsi ze mną) - by jej zimno w donicy nie było. Ech jesień....
Postaram się jakoś dom na nią przygotować by dała się milej znieść.

Szykują się dłuższe wieczory. Te sprzyjają robótkom. Jakoś tak zawsze mnie nastrajają. Lato działa na mnie wyjątkowo rozkojarzająco ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz