Denerwowałam się jak przed jakimś egzaminem! Ale nie z powodu tego, jaki oceny moje koty dostaną, ale z czterech innych powodów:
1. przed kontrolą weterynaryjną - czy nie odrzucą kotek z jakiegoś wyimaginowanego powodu
2. jak moje kotki będą się zachowywały, czy nie będą przerażone sytuacją, czy będą się dobrze tam czuły
3. czy w ogóle połapię się o co tam chodzi, czy nie przegapię moich numerków by zanieść koty do oceny : )
4.
bałam się bardzo oceny Zary czy mnie nie pogonią, bo Zara bardzo w
typie syberyjskiego jest - bardziej niż jej matka. A kot domowy to
ludziom kojarzy się z kotem krótkowłosym typu europejskiego. Więc stres
napędzali mi jeszcze niektórzy widzowie, którzy zaglądając do klatki na
której jest napisane KOT DOMOWY i KOT SYBERYJSKI - widząc moje koty
szukali jeszcze tego domowego...
Dzień minął w jakimś dzikim tempie. Miałam ze sobą książkę a
przeczytałam może za 3 strony. Cały czas coś się działo, trochę córka mi
rozrabiała i musiałam z nią walczyć by klatki nie otwierała bez
pozwolenia. Poza tym krążyła w najbliższej okolicy z plakietką
"Exhibitor" dumna i blada, samodzielna aż za bardzo... I gro czasu
spędziła z głową w klatce sąsiadów gdzie pielęgnowała /za ich
pozwoleniem/ miot kotów maine coon i kumplowała się z córką tegoż
wystawcy. Tomek wziął tabletkę CetAllertec i był z nami cały czas z
przerwą na spacer i obiad. Był sam w szoku jak na niego ten lek
podziałał teraz (pomijając senność którą powoduje) - nigdy wcześniej tak
dobrze go loratydyna nie zabezpieczyła. To go tylko utwierdziło w
przekonaniu, że jednak się trochę na te koty odczulił naszymi kotami :
)) żadnych wziewów .. nic!
Mnie za to w nosie kręciło, bo koty jak się stresują to im kudły
wychodzą, więc jak niosłam je do oceny to sama wyglądałam jakby te włosy
ze mnie wyrastały, więc rolkę do odkłaczania zużyłam całą : ) - ich
puch miałam wszędzie.
Najważniejsze jednak były koty.
Kontrolę wet przeszły bez
mrugnięcia. Najpierw Gaba, tam z grubsza ją vet zobaczył, chip
sprawdził... Dalej... Zary nawet nie wyjął z transporterka, sprawdził
chip - dalej... : ) Stres mój zupełnie nieuzasadniony.
Koty faktycznie trochę zdezorientowane były na początku. Zarka
przykucnęła, a Gaba po chwili eksplorowała klatkę. Po czym umościła się
na podwieszonym hamaczku, wypięła tyłkiem do widowni, i patrzyła na nas
spokojnie. Zarka miała większy stres, nawet w kuwetce się położyła, by
czuć własny zapach i czuć się pewniej (a żwirek celowo miały zmieszany
świeży z jedną łopatką z domowej kuwety). Wyjęłam Zarkę z kuwety,
wytrzepałam! i przełożyłam na jej domowe legowisko, przykryłam trochę
jej kocykiem i już było dobrze, głowę wystawiła i łapki i udawała że ma
wszystkich w nosie (albo nie udawała) : )) Dobrze że miałam zasłonki, to
też miały po bokach klatki odrobinę prywatności - widz je widział, ale
one ze swojego punktu widzenia były schowane. Potem Zara wyluzowała i
wyszła na środek klatki i ułożyła się z przodu w nieosłoniętej części.
Organizacja wystawy była super, wszystko było wiadomo (jak się
przeczytało informacje) - czyli to do którego sędziego z którym kotem i
po którym kocie ja idę ze swoim, więc siedziałam na ławeczce już dwa
numerki wstecz czekając na swoją kolej : ))
Oceniana była najpierw Gaba. W klasie kotów dorosłych (czyli od
10m-ca). A te 10 m-cy skończyła 2 tygodnie temu, więc wiedziałam, że
niektóre parametry ma młodzika jeszcze.
Sędzia zwrócił uwagę na
sierść, że jeszcze dość puchowa, ale mimo to dostała ocenę doskonałą
czyli tzw. Ex1 (Excellent)- wyżej się nie da :))) Niestety nie jestem w
stanie załączonego opisu przeczytać, bo sędzia był z Hiszpanii i pisał
gorzej niż lekarz chyba po hiszpańsko-angielsku...
Potem poszłam z nią na show zwany Show Kotów Syberyjskich. Tu wiedziałam
że w klasie kotek dorosłych nie ma szans z dorosłymi kocicami,
championkami itp. No ale taka jestem z niej dumna przecież, że nie
mogłam show przepuścić. Tym bardziej, że każdy prezentowany kot jest
omawiany przez sędziego przed publicznością osobno : ) Tu również też ta
sierść młodzika została zauważona i że ogon mogłaby mieć dłuższy ;)))
Poza tym świetne parametry (parametry!!!) -generalne wrażenie - piękna
kotka. To wiem... :) A na ogonie przed następną wystawą powieszę ją na dwa dni i będzie dobry ;)))
Z trzęsącymi się nogami niosłam do oceny Zarę. Sędzina z Rosji -
kraj pochodzenia syberyjczyków. Nie wiedziałam, czy to dobrze rokuje czy
źle. Przy niej siedziała polsko-rosyjska polska tzw "uczennica sędziego", która w
pewien sposób pośredniczyła też w rozmowie.
Jak ją zobaczyła to mówi:
"Kak moja siberskaja koszka!"
Myślę: "To koniec - kot domowy w typie
rasy - to nie jest mile widziane".
Zapytały mnie skąd ona jest?
Więc mówię jak było - że znajomi przygarnęli kotkę
półdługowłosą, i ta jak się okociła to z miotu przeżyła
tylko moja jedna. Powiedziałam, zgodnie z prawdą, że matka mojej kotki podobna jest
do syberyjczyka tylko, że jest drobniejsza i mniejsza nawet od tej
mojej kotki-swojej córki.
Polska babeczka po rosyjsku wszystko to przekazała rosyjskiej sędzinie.
Oglądały ją: wspaniała głowa, piękny ogon, doskonała sierść.. no
idealna.
Myślę "Boże! wspaniale, ale zaraz mnie odrzucą...!"
Rosyjska sędzina coś tam powiedziała, a ta polska mi mówi: "Gdyby ta koteczka
przyjechała zza wschodniej granicy to robiłybyśmy jej rodowód. Jest
wspaniała"
W języku wystawców oznacza to tzw klasę nowicjatu, gdzie wystawia się koty nieznanego pochodzenia które chcemy albo
1. zakwalifikować do jakiejś rasy i np. rozpocząć nimi linię hodowlaną,
2. kolor nowy wprowadzić i uznać w danej rasie,
3. zatwierdzić nową rasę - nowy typ.
Nas
dotyczyłby przypadek nr 1. Dla każdej rasy która już istnieje jednak są
wymogi, by taki kot mógł w klasie nowicjatu wystąpić. Dla syberyjczyków
wymogiem takim jest pochodzenie zza wschodniej granicy. Gdybym znalazła
ją w Rosji na ulicy i przewiozła do Polski to mogłabym tam występować.
Wtedy jeśli kot otrzyma ocenę doskonałą od dwóch sędziów to wyrabiany jest mu rodowód
gdzie rodziców wpisuje się nieznanych, ale kot traktowany jest jako
rasowy a nie już jako domowy i może rozmnażać się, a jego dzieci
otrzymują rodowody. Mnie to potrzebne nie jest, bo kotka jest
kastrowana, ale kiedyś mówiłam do Tomka, że złapię kocura (nawet wiem
jakiej maści będzie) u ruskich i go wystawię w nowicjacie :)) I może
będzie miał potomków w Polsce taki rdzenny Sybirak;) Nie mniej jednak fajnie by było bym mogła ją porównywać z kotami rasowymi :)
Powiedziałam im, że wiem że ona bardzo ładnie mi wyrosła i że przypomina
SIBa,ale że mam drugą kotkę prawdziwą syberyjkę, i ta domowa jest
drobniejsza i wygląda jednak nieco inaczej. I, że obawiałam się, czy
będzie mile widziana, bo kot domowy inaczej się kojarzy, ale że chciałam
się nią pochwalić bo dla mnie jest piękna.
Zdecydowanie mnie uspokoiły, że ona nie robi konkurencji na wystawie
syberyjczykom, bo występuje w klasie kotów domowych, jest
wysterylizowana więc tu nie ma obaw hodowlanych. I że powinnam się nią chwalić i zapraszają mnie koniecznie na wystawę do Lublina za miesiąc z nią. Bo jako kotka jest po
prostu piękna, doskonale utrzymana, ma piękną sierść i wspaniały kolor.
Ogólnie "very beautiful" na wpisane w karcie oceny. Boże jaka jestem z niej dumna!!!
Dostała ocenę I (czyli pierwszą - odpowiednik Ex1 kotów rasowych) i tzw
nominację do Best In Show (BIS). Do BIS wybierane są najlepsze koty
każdego sędziego. Moja Zara była bezkonkurencyjna bo nie było innego
kota domowego (a szkoda). Kot który występuje w pojedynkę musi zostać
zaakceptowany przez każdego sędziego, by otrzymać ocenę Best in Show.
Akcept dostała i przywiozłyśmy wielki zloty puchar i worek karmy w
nagrodę dla kotka : )))
Jestem wzruszona, bawiłam się świetnie, a nagrody i wspaniałe oceny utwierdziły mnie tylko w przekonaniu, że dobrze zrobiłam chwaląc się moimi pięknisiami, a nie zamykając je w czterech ścianach